Od pewnego czasu zajmuję się na tym blogu niemal wyłącznie omawianiem polskiego procesu o ustalenie płci, a końca nie widać. Jest to tematyka nie tylko ciekawa, ale też jak pokazuje codzienna praktyka, dość skomplikowana. Niemalże co sprawa to nowy problem do rozstrzygnięcia. Czasami zdarza się, że tym wydatnym problemem są rodzice. W ramach drugiej części cyklu procesowego pisałem, że pozwem o ustalenie płci należy pozwać rodziców, ewentualnie jednego z nich lub kuratora. Pojawiły się jednak pytania, dlaczego akurat ich. Stąd dzisiaj krótkie wyjaśnienie, skąd wzięli się rodzice w procesie o ustalenie płci.
Trochę historii na początek
W telegraficznym skrócie wypada wyjaśnić, że proces sądowego uzgodnienia płci nie zawsze wyglądał w Polsce tak jak wygląda obecnie. W okresie od 1964 roku do 1989 roku obowiązywała znacząco odmienna praktyka sądowa w tym zakresie. Swoją drogą jak ktoś wam powie, że transpłciowość to nowomodna zgnilizna importowana z zachodu i kiedyś takich rzeczy nie było, to powtórzcie mu tę datę – 1964.
W każdym razie, w tamtym czasie do uzgodnienia płci prawnej stosowano przez analogię przepisy o sprostowaniu aktu urodzenia. Przyjmowano, że płeć przypisana osobie trans przy urodzeniu jest po prostu wynikiem pomyłki, którą można poprawić. Sąd dokonywał sprostowania aktu urodzenia osoby trans na jej wniosek, ale w postępowaniu nieprocesowym. Odróżnia się ono od procesu tym, że nie wymaga istnienia sporu, a więc może być tylko jeden uczestnik. Rodziców tam więc nie było. Ten tryb nie był bez wad, ale do dzisiaj przeważają w nauce prawa stanowiska, że jest on bardziej poprawny niż ten obecnie obowiązujący.
Zmiana linii orzeczniczej
W 1989 roku Sąd Najwyższy wykluczył stosowanie przepisów o sprostowaniu aktu urodzenia do uzgodnienia płci. Sytuacja stała się więc dla osób trans dramatyczna. Zostały właściwie z dnia na dzień pozbawione możliwości korekty płci prawnej. Ustawodawca nie był tematem zainteresowany i zresztą do dzisiaj nie jest. Na całe szczęście, na wysokości zadania stanęła ówczesna Rzeczniczka Praw Obywatelskich prof. Ewa Łętowska. Sprawę opisywała tak:
„Zaatakowałam po prostu orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie tej konkretnej osoby, wskazując jednocześnie, że ta ogólniejsza uchwała siódemkowa, z której się brało zło, też powinna być zmieniona. Nie udało mi się to. Ale sąd dał pewną wskazówkę, z której wynikało, że jednak można na podstawie istniejących przepisów zmienić prawnie płeć. I z tego mogła skorzystać osoba, w interesie której wniosłam sprawę do sądu.” E. Łętowska w rozmowie z M. Janickim i S. Podemskim, Baba na Świeczniku, Polska Oficyna Wydawnicza „BGW” 1992, s. 94-95.
Nowy tryb – pojawiają się rodzice w procesie o ustalenie płci
Nie wchodząc tu w szczegóły, bo cała historia na pewno doczeka się osobnego wpisu, wypracowano nowy tryb postępowania. Opierał się na założeniu, że poczucie przynależności do określonej płci jest dobrem osobistym i w trybie powództwa o ustalenie można tę przynależność w sensie prawnym ukształtować. Tu mały wtręt, ciekawostka dla prawników. Wyrok ustalający płeć ma wbrew nazwie charakter kształtujący ex nunc a nie ustalający ex tunc, jak by się mogło na zdrowy rozum wydawać.
Powództwo o ustalenie ma to do siebie, że jest rozpoznawane w trybie procesowym, który ma charakter sporny. Pisałem o tym szerzej tutaj. Pojawiła się więc bezwzględna konieczność znalezienia drugiej strony sporu. Kogoś, kogo można pozwać. Proponowano albo rodziców, albo kierownika urzędu stanu cywilnego. Praktycznie rzecz ujmując, ta druga opcja miałaby więcej sensu. Sąd Najwyższy uznał jednak, że rodzice w procesie o ustalenie płci powinni się znaleźć przez analogię do stosunków prawnorodzinnych. Uzasadniano to tak:
„…pozwanymi w sprawie powinni być rodzice powoda. Analizując obowiązujące przepisy w sprawach dotyczących praw stanu, zauważa się, że stronami są zawsze, albo prawie zawsze, osoby związane odpowiednimi stosunkami prawnorodzinnymi, np. małżonkowie w procesie o rozwód (art. 56 § 1 KRO), unieważnienie małżeństwa (art. 10 § 2, art. 11 § 2, art. 12 § 2, art. 14 § 3, art. 15 § 2 KRO), ustalenie istnienia lub nieistnienia małżeństwa (art. 1 § 1 KRO), rodzice i dzieci w sprawach o ustalenie ojcostwa (art. 84 KRO), o zaprzeczenia pochodzenia dziecka (art. 63, 66 KRO).” Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 22 września 1995 r., III CZP 118/95, OSNC 1996 nr 1, poz. 7.
Czy rodzice w procesie o ustalenie płci to dobry pomysł?
Powiedzmy sobie jasno – to jest wyjątkowo kiepski pomysł. Na ten moment nie ma jednak lepszego, a praktyka jest już dość mocno utarta. Co ciekawe, nawet Sąd Najwyższy w najnowszym orzecznictwie darował sobie próby sztucznego uzasadniania ten konstrukcji. W przypływie szczerości przyznał, że rodzice są w procesie tylko dlatego, że ktoś musi być. Powiada przy tym tak:
„Przyjęte w judykaturze rozwiązanie jest próbą znalezienia drogi realizacji ochrony prawnej w zakresie ustalenia zmiany płci w warunkach luki prawnej […] Wskazanie rodziców jako osób mających występować po stronie pozwanej – stanowiące pewną jedynie analogię do zasad rządzących postępowaniami procesowymi ze stosunków rodzinnych […] nie jest przejawem założenia, że rodzice osoby dochodzącej ustalenia zmiany płci są prawnie zainteresowani sposobem realizacji prawa do płci przez ich dziecko, lecz służy wyłącznie temu, aby formalnie dochować zasady dwustronności procesu. Występowanie rodziców w charakterze pozwanych w sprawie z powództwa ich dziecka o ustalenie zmiany jego płci nie oznacza, że bez ich udziału nie można by rozstrzygnąć w tej sprawie z powodu ich powiązania z przedmiotem procesu, lecz jedynie to, że dzięki temu sprawa ta może być rozstrzygnięta w procesie jako takim.” Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 stycznia 2019 r., II CSK 371/18 OSNC 2019 nr 10, poz. 104, str. 88.
Odpowiadając więc na tytułowe pytanie trzeba powiedzieć tak. Rodzice w procesie o ustalenie płci są wynikiem dwóch niefortunnych orzeczeń Sądu Najwyższego. Pierwszego, które wykluczyło tryb nieprocesowy, i drugiego, które wytypowało jako pozwanych rodziców a nie inny podmiot, jak chociażby kierownika urzędu stanu cywilnego. Nie należy się więc doszukiwać w obecności rodziców w tym postępowaniu jakiegokolwiek sensu, bo go tam zwyczajnie nie ma. Niestety nie pamiętają o tym same sądy, rozpoznające na codzień sprawy o ustalenie. Przypisują przez to niekiedy zbyt dużą wagę stanowisku rodziców, ale to już temat na osoby wpis.
Dodaj komentarz