Kilka dni temu serwis NOIZZ.pl poinformował, że w Warszawie odbył się legalny ślub pary jednopłciowej. W wywiadzie z Kasią i Sonią, które to małżeństwo zawarły, wyjaśniono, że z uwagi na lukę w prawie dotyczącą osób trans, ślub jest legalny. Wczoraj pojawiła się z kolei nowa informacja, zgodnie z którą rzeczony ślub to był tylko performens.
Sonia wyjaśniła, że pierwotnie ślub faktycznie planowały zawrzeć przed urzędnikiem państwowym, a luka w prawie faktycznie istnieje. Dzisiaj zastanowimy się więc, jak to wszystko wygląda pod kątem prawnym.
Na początek mały disclaimer. Po pierwsze, opieram się tu wyłącznie na informacjach wynikających z wywiadu. Pod drugie, sprawę analizuję z punktu widzenia obecnie obowiązującego prawa, które niekoniecznie jest tym prawem, którego bym sobie w Polsce życzył. Miej to proszę na uwadze przy dalszej lekturze.
W jaki sposób mogłoby dojść do tej niecodziennej sytuacji?
Jak wynika z podlinkowanego artykułu, Sonia jest transkobietą (M/K), a więc w jej akcie urodzenia pierwotnie wpisano płeć męską. Zgodnie z obecnie obowiązującą w Polsce praktyką orzeczniczą, o której będzie jeszcze na tym blogu wielokrotnie mowa, Sonia wytoczyła powództwo o ustalenie płci. Sąd po przeprowadzeniu odpowiedniego postępowania wydał wyrok stwierdzający, że Sonia jest kobietą. Wyrok jest prawomocny.
Takie orzeczenie, powinno być przez sąd przekazane kierownikowi odpowiedniego urzędu stanu cywilnego w terminie siedmiu dni od daty prawomocności. Na tej podstawie kierownik USC wprowadza wzmiankę dodatkową do aktu urodzenia. Dzięki temu, w odpisach skróconych widnieje płeć metrykalna (prawna) ustalona przez sąd. Następnie kierownik USC występuje do odpowiedniego ministra, który nadaje nowy numer PESEL. W numerze tym jedna z cyfr wskazuje na płeć, więc jest to konieczne. Następnie osoba trans może złożyć do kierownika USC wniosek o zmianę imion i nazwiska. Później pozostaje wizyta w urzędzie miasta lub gminy i wymiana dowodu osobistego, oraz ewentualna wymiana innych dokumentów takich jak paszport czy świadectwa szkolne.
Z własnej praktyki procesowej muszę powiedzieć, że sądy często zapominają o przesyłaniu odpisu wyroku do kierownika USC. Ponieważ osobom trans, które reprezentujemy, praktycznie zawsze zależy na jak najszybszym załatwieniu sprawy, zwykle musimy sąd w tym zakresie ponaglać. Bez dopilnowania tej kwestii, nie można zmienić imion i dokumentów. Sensowność całego postępowania o ustalenie płci staje w takim wypadku pod znakiem zapytania.
Z wywiadu wynika, że w tym wypadku sprawa wyglądała podobnie. Sąd nie zawiadomił o ustaleniu płci kierownika USC, wobec czego w aktach stanu cywilnego wszystko zostało po staremu.
Czy to oznacza, że Sonia w świetle prawa jest nadal mężczyzną?
Ano nie. Sonia jest w świetle prawa kobietą od momentu uprawomocnienia się wyroku ustalającego płeć. Orzeczenie to z chwilą uprawomocnienia się tworzy nowy stan prawny, w którym powódka nie jest dłużej mężczyzną, lecz kobietą. Wpisanie tej okoliczność do aktu urodzenia ma charakter wyłącznie deklaratoryjny. Oznacza to, że zmiana w aktach stanu tylko potwierdza istniejący stan prawny, ale go nie tworzy ani nie zmienia. W gruncie rzeczy nie jest to żadna luka w prawie, tylko błąd techniczny wynikający z niedopatrzenia sądu.
W tekście pada też sformułowanie, że prawo nie nakazuje być tylko mężczyzną lub tylko kobietą. Wyrok natomiast, choć stwierdza iż Sonia jest kobietą, to nie stwierdza jednocześnie, że nie jest mężczyzną. Miałoby to jak się wydaje świadczyć, o przypisaniu do dwóch płci prawnych naraz.
Nie jest to jednak pogląd prawidłowy na gruncie obecnie obowiązującego w Polsce prawa. Nasz system opiera się na zasadzie niepodzielności stanu cywilnego. Oznacza to, że każdy człowiek może mieć tylko jeden stan cywilny, a więc i jedną tylko płeć metrykalną. Przypisanie człowieka do więcej niż jednej płci lub nie przypisanie go do żadnej z nich nie jest możliwe.
Stanowi to zresztą duży problem praktyczny w przypadku dzieci interpłciowych. Niekiedy nie da się bowiem jednoznacznie ustalić płci genitalnej, a w karcie urodzenia i tak trzeba zaznaczyć jedną z dwóch opcji. Bez takiego przypisania, nie jest możliwe sporządzenie aktu urodzenia, co rodzi szereg problemów. Będzie o tym szerzej mowa w osobnym wpisie.
Jak to się wszystko ma do zawartego małżeństwa?
Ma się tak, że gdyby Sonia i Kasia rzeczywiście zawarły małżeństwo, to istotnie byłby to ślub pary jednopłciowej. Jak wyżej wyjaśniłem, Sonia jest w świetle prawa kobietą. To, że administracja publiczna o tym nie wie, niczego w tym zakresie nie zmienia. Warto dodać, że Sonia mogłaby zatem bez problemu i legalnie zawrzeć małżeństwo z cis-mężczyzną lub trans-mężczyzną po sądowym ustaleniu płci. Oczywiście po wcześniejszym dopilnowaniu formalności w USC.
Polskie prawo przewiduje jednak obecnie zasadę różnopłciowości małżeństwa. Jak bardzo bym się nie opowiadał za równością małżeńską, tak z punktu widzenia obecnie obowiązujących przepisów nie ma co do tego wątpliwości. Można dyskutować, czy Konstytucja RP istotnie stoi na przeszkodzie małżeństwom jednopłciowym. Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy nie pozostawia jednak żadnego pola do interpretacji. Zgodnie z art. 1 § 1 tej ustawy, małżeństwo zostaje zawarte, gdy mężczyzna i kobieta jednocześnie obecni złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego oświadczenia, że wstępują ze sobą w związek małżeński.
Jakie skutki miałby tego rodzaju ślub pary jednopłciowej?
Ze smutkiem trzeba powiedzieć, że takie małżeństwo w sensie prawnym po prostu nie zaistnieje. Nie będzie więc nawet nieważne, ale po prostu nieistniejące. Ma to nawet swoją mądrą nazwę po łacinie – matrimonium non existens.
W związku z tym, każdy kto miałby w tym interes prawny, mógłby wystąpić do sądu z powództwem o ustalenie nieistnienia małżeństwa. Taki interes prawny przysługiwałby niewątpliwie Sonii i Kasi. Z powództwem mogłyby też wystąpić inne osoby, np. ich spadkobiercy. Małżeństwo bowiem dość istotnie wpływa na krąg spadkobierców ustawowych, o czym przeczytasz w innym moim tekście.
Warto podkreślić, że pozew w takiej sprawie może też złożyć prokurator. Moim zdaniem byłaby to tylko kwestia czasu, zwłaszcza w kontekście udzielonego wywiadu. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że oczywiście nie da się w ten sposób zawrzeć małżeństwa a potem donieść kierownikowi USC wyroku ustalającego płeć i uzyskać nowe dokumenty jak gdyby nigdy nic. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której urzędnicy tego nie wychwycą.
Wypada dodać, że małżeństwo nieistniejące nie wywołuje żadnych skutków prawnych. W chwili prawomocnego ustalenia przez sąd, że małżeństwo nie istnieje, wszystkie skutki prawne tego małżeństwa traktuje się jakby nigdy nie zaistniały. Zatem nie powstaną żadne stosunki majątkowe małżeńskie, ewentualne dzieci nie będą dziećmi małżeńskimi, nie powstanie obowiązek alimentacyjny, małżonkowie nie dziedziczą po sobie i tak dalej. Po pewnym czasie mógłby zatem powstać koszmarny wręcz bałagan prawny, trudny do wyprostowania.
Czy taki ślub pary jednopłciowej byłby zatem faktycznie legalny?
Jeżeli przez legalność rozumiemy zgodność z prawem, to oczywiście odpowiedź musi być negatywna. Ze smutkiem trzeba powiedzieć, że legalny ślub pary jednopłciowej w Polsce nie jest, w aktualnym stanie prawnym, możliwy. Nie ma tu żadnych kruczków ani luk w prawie, które można wykorzystać. W tej sprawie możemy mówić raczej o obejściu prawa, aniżeli o wykorzystaniu jakiejś faktycznej luki.
Pomijając już kwestię tego, czy małżeństwo istnieje czy nie, to pojawia się też problem na płaszczyźnie prawa karnego. Nie podejmuję się tu przeprowadzania pełnej analizy karnistycznej, ale jednej rzeczy nie sposób przemilczeć.
Mianowicie, każda osoba chcąca zawrzeć małżeństwo, składa pisemne zapewnienie, że nie wie o istnieniu okoliczności wyłączających zawarcie małżeństwa. Zgodnie z ustawą, rygor odpowiedzialności karnej został wyraźnie przewidziany tylko dla niektórych okoliczności w tym zapewnieniu wskazanych, i akurat nie jest to płeć małżonków. Treść formularza na którym składa się zapewnienie, zawiera jednak ogólne pouczenie o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań. Dlatego też moim zdaniem sprawa jest śliska. Testowanie granic odpowiedzialności karnej jest zawsze kwestią ryzykowną.
Co z tym wszystkim dalej?
Już z pierwszego wywiadu wynika, że Sonia i Kasia wiedzą o tym, iż taki ślub byłby nieważny. Dzisiaj wiemy, że był to jedynie performance, mający zwrócić uwagę na pewien problem.
Podobne postępowanie może też jednak służyć np. litygacji strategicznej. Polega ona na celowym doprowadzaniu pewnych spraw do sądów najwyższych instancji lub trybunałów międzynarodowych. Celem jest tu uzyskanie precedensowego rozstrzygnięcia, które może zmienić dotychczasową praktykę.
Zdecydowanie jednak odradzam podejmowanie podobnych działań bez zasięgnięcia fachowej opinii i zrozumienia potencjalnych konsekwencji. Z omówionych wyżej przyczyn, zawarcie małżeństwa w takich okolicznościach, nie wywrze na dłuższą metę oczekiwanego skutku. Ponadto może narazić nieszczęsnych małżonków na liczne nieprzyjemności.
Chcę też podkreślić, że mitem jest twierdzenie, jakoby dało się różnymi kruczkami i sposobami uregulować związek jednopłciowy na podobieństwo małżeństwa. Są kwestie, które da się w pewnym stopniu poukładać, i poczytasz o nich na tym blogu, ale wielu spraw nie da się w ten sposób załatwić. Dlatego zmiany w przepisach są absolutnie niezbędne dla równości małżeńskiej, o którą należy się upominać.
Dodaj komentarz